W 2002 roku bollywoodzki gwiazdor, Salman Khan, potrącił i zabił na miejscu bezdomnego mężczyznę na ulicy w Bombaju. Aktor zbiegł z miejsca wypadku swoim luksusowym samochodem. Dochodzenie wykazało, że pijany Khan wyjechał z ogromna prędkością w grupę pięciu osób - cztery trafiły do szpitala, a 38-latek odniósł tak rozległe obrażenia, że zmarł przed przyjazdem karetki.
W trakcie rozprawy gwiazdor bronił się twierdząc, że za kierownicą samochodu siedział jego szofer. Próbował zwalić całą winę na pracownika, który wyznał potem mediom, że Salman proponował mu pieniądze za przyznanie się do winy. Badania toksykologiczne wykazały, że zatrzymany kilka godzin po spowodowaniu wypadku Khan był zupełnie pijany. Sprawa ciągnęła się aż 13 lat z powodu znajomości bogacza, za którym wstawiali się politycy najwyższego szczebla. Żaden z nich nie przejmował się oczywiście losem zabitego bezdomnego.
Dodatkowo sprawę komplikowali świadkowie, którzy zmieniali swoje zeznania. Byli najprawdopodobniej opłacani przez bogatych znajomych Salmana.
Aktorowi za zabicie bezdomnego mężczyzny groziło 10 lat więzienia. Ostatecznie sędzia złagodził mu karę do zaledwie 5 lat. O sprawie jest głośno w całych Indiach. Salman Khan miał właśnie rozpocząć zdjęcia do kolejnego filmu z ogromnym budżetem.
Czy 5 lat to sprawiedliwy wyrok za zabicie człowieka i próbę zrzucenia winy na niewinną osobę?