Każda "szanująca się" gwiazda posiada ostatnio co najmniej kilka "własnych" zapachów perfum, sprzedawanych przez różne firmy kosmetyczne. Pierwsze perfumy Lady GaGi miały zapach "krwi i spermy", zaś Justin Bieber sygnował swoim nazwiskiem kilka zapachów dla swoich fanek (a także błyszczyk i lakier do paznokci...).
Coś jednak zaczyna się zmieniać. Jak wskazują specjaliści od rynku produktów kosmetycznych, zainteresowanie "perfumami gwiazd" słabnie, a ich sprzedaż systematycznie spada. Firmy takie jak Elizabeth Arden i Coty ogłosiły w swoich corocznych raportach, że zapachy celebrytów - Beyonce, Britney Spears, GaGi i Biebera - znajdują coraz mniej kupców. Jednocześnie marki projektantów takich jak Michael Kors czy Tom Ford są sprzedażowymi hitami.
Nie ma pewności, że licencja perfum gwiazd będzie się opłacała, a celebryta je firmujący zachowa odpowiedni, pozytywny wizerunek i będzie dobrze się kojarzyć - czytamy w raporcie Coty.
Jak dodaje magazyn Fortune, od 2000 roku wpływy z "perfum gwiazd" spadły o ponad połowę. Może klienci zorientowali się już po prostu, że "twarze" tych zapachów mają z nimi naprawdę niewiele wspólnego?