Monice Olejnik wymsknęło się kiedyś w wywiadzie, że żałuje, że nie zdecydowała się na więcej dzieci. Swojemu jedynemu synowi, z małżeństwa z Grzegorzem Wasowskim, dwa lata temu wyprawiła huczny ślub. Podobno kosztował aż 100 tys. złotych.
Dziennikarka nie żałuje także pieniędzy na swojego wnuka. Jeszcze przed jego narodzinami zadbała o to, by dziecko jeździło najmodniejszym w show - biznesie wózkiem za 8 tysięcy.
Niestety, syn i synowa Moniki nie mogą liczyć na to, że babcia pomoże im przy dziecku. Olejnik jest na to zbyt zapracowana.
Nigdy nie ingerowała i w dalszym ciągu nie zamierza wtrącać się w decyzje syna i codzienne sprawy - donosi tygodnik Życie na gorąco. Z wychowaniem dziecka włącznie. Owszem, zrobi wszystko, by maleństwu niczego nie zabrało, ale jego rodzice na pewno nie będą mogli na nią liczyć, jeśli chodzi o pomoc w opiece. Pani Monika jest babcią pracującą.
Kilka dni temu reporter tabloidu wyśledził dziennikarkę na spotkaniu z synem, synową i zaledwie miesięcznym wnukiem w jednej z warszawskich restauracji.
W pewnym momencie dziecko zaczyna się budzić i wiercić, więc świeżo upieczony tata zaczyna lekko poruszać wózkiem - relacjonuje tabloid. Babcia nie ingeruje. Nawet nie zerka w stronę wnuka. Pani Monika najwyraźniej się spieszy, często spogląda na telefon komórkowy. Wkrótce wstaje, zarzuca na ramię dużą torbę, chwyta naręcze gazet i odjeżdża, nie przedłużając pożegnania z rodziną.