Monika Richardson Zamachowska wciąż nie może zrozumieć, dlaczego ludzie krzywo patrzą na nią po tym, jak związała się z mężem innej kobiety, opowiadała publicznie o porannym seksie i udawała, że dzieci Zbyszka wprost ją uwielbiają. W końcu one same w oficjalnym oświadczeniu wyraźnie jej wytłumaczyły, że jej nie lubią (i nigdy nie polubią), a wypowiedzi celebrytki na ich temat mogą mieć swój finał w sądzie. W rewanżu Monika zaplanowała ślub ze Zbyszkiem na dzień przed pisemną maturą jego córki. Zobacz: Dzieci Zamachowskiego: "NIE JESTEŚMY RODZINĄ! NIE CHCEMY CIĘ OGLĄDAĆ!"
Zamachowska nie może także zrozumieć, dlaczego znajomi męża mają do niej żal o to, że z cenionego aktora zrobiła celebrytę pozującego na ściankach i wygłupiającego się w telewizji śniadaniowej. Mało komu spodobał się także pomysł, by na jesieni wystąpił w Tańcu z gwiazdami.
Na dodatek Monika ostatnio dotkliwie się potłukła, zwiedzając Budapeszt na Segwayu. Zobacz: Monika Zamachowska: "Miałam wypadek! Trafiłam do szpitala". Podczas badań wykryto u niej dyskopatię lędźwiową. Na szczęście celebrytka już sobie wytłumaczyła, dlaczego los jest dla niej taki niesprawiedliwy.
Widocznie laleczka voodoo, którą ktoś moim kosztem od kilku lat przeszywa igłą, po raz kolejny musiała dać o sobie znać - napisała na blogu.
Uduchowiona Monika powinna się w takim razie zapoznać z buddyjskim pojęciem karmy, mówiącym o tym, że każde działanie ma swój skutek - dobro wraca jako szczęście, zło jako cierpienie.
Przypomnijmy, jaką "zabawę" kosztem byłej żony aktora urządzali sobie Monika i Zbyszek: "Zamachowski i Richardson Przychodzili na spektakle Justy i SIADALI W DRUGIM RZĘDZIE!"