Pięć lat temu Krzysztof Ziemiec poważnie ucierpiał w pożarze, jaki wybuchł w jego mieszkaniu. Dziennikarz TVP miał wówczas poparzone kilkadziesiąt procent powierzchni skóry, jednak już w półtora roku później wrócił do pracy. Pytany o tak szybką rekonwalescencję, odpowiada, że wszystko jest zasługą jego silnej wiary.
Od jakiegoś czasu dziennikarz telewizji publicznej objeżdża Polskę w ramach spotkań autorskich. Ziemiec odwiedza głównie parafie, w których przekonuje, że "warto być dobrym". Na spotkaniach opowiada o swojej pracy, w której udaje mu się łączyć osobiste poglądy z polityką redakcji.
Do sieci trafiło właśnie nagranie ze spotkania Krzysztofa Ziemca z wiernymi parafii w Łasku. Dziennikarz tłumaczył między innymi, że w jego pracy "są takie dni jak Wielka Sobota, Wielki Piątek, kiedy nie wypada pewnych gości zapraszać, a wręcz wypada zapraszać innych". Stwierdził też, że w dziennikarstwie spotyka się z różnymi trudnościami:
Każdy człowiek wierzący na swojej drodze ma trudności. Czy to jest dziennikarz, czy prawnik, czy lekarz - mówił Ziemiec. Wiemy, że lekarze mają różnego rodzaju kłopoty związane z ich wiarą, z ich kierowaniem się w życiu pewnymi wartościami w świecie, w którym te wartości są w ogóle nieznane, niedostrzegane, niezrozumiałe.
Przy okazji Krzysztof Ziemiec użył dość osobliwego porównania w odpowiedzi na pytanie o to, czy jest mu trudno pracować. Dziennikarz TVP stwierdził, że nie czuje się gorzej niż "kioskarz sprzedający literaturę pornograficzną":
Nie jest trudniej, niż każdy z państwa ma - wyjaśnił. Tak samo trudno jak kierowca PKS-u, jak rolnik czy sprzedawca nasion czy kioskarz, który musi sprzedawać w kiosku literaturę pornograficzną, bo ten kiosk mu to daje i każe. Pracuje w takim miejscu. Gdyby chciał sprzedawać same święte książki, to by musiał pracować w punkcie kościelnym.
Przypomnijmy, że Ziemiec nigdy nie ukrywał swoich poglądów na wiarę i religię.