Ostatnio pisaliśmy o tym, że aktorka Małgorzata Potocka, obecnie dyrektor łódzkiego oddziału TVP, "kupiła" mieszkanie warte jakieś 700 tysięcy złotych za 53 tysiące, więc za mniej niż 10% jego wartości. Lokal ma powierzchnię ponad 200 metrów kwadratowych! Znajduje się w atrakcyjnym miejscu Łodzi, w starej kamienicy przy ul. Wierzbowej.
Problem nie polega na tym, że mieszkanie kupiła w takiej cenie, bo jeżeli je wynajmuje, to po jakimś czasie nabiera do tego prawo. Chodzi o to, że w ogóle je dostała, nie spełniając koniecznych warunków - donosi nasze źródło. Takie prawo mają m.in. osoby, które żyją w katastrofalnych warunkach i przyznanie takiego zastępczego lokum jest dla nich jedyną możliwością normalnego życia. Obecnie w naszym mieście takich rodzin jest około 5 tysięcy. Na mieszkanie czeka się od 3 do 5 lat.
Potockiej udało się jakoś wepchać do kolejki. Czy faktycznie potrzebowała mieszkania bardziej niż rodziny żyjące w nędzy i bez bieżącej wody?
Sprawa stała się bardzo głośna w Łodzi - donosi nasz informator. Radni tamtejszego magistratu spierają się, czy szczególny sposób potraktowania Potockiej był zgodny z prawem. Nie jest to pierwsza taka sytuacja - ostatnio prezydent miasta, Jerzy Kropiwnicki, na podobnych zasadach umożliwił wynajęcie (a zatem, w perspektywie, także wykupienie mieszkania) młodemu sportowcowi, Piotrowi Kędzia. Powód? Bo dobrze się zapowiada i ma szanse zakwalifikować się na igrzyska w Pekinie.
To kolejny przykład na to, jak ludzie na wysokich stanowiskach ulegają czarowi znanych osób, i chcą im się za wszelką cenę przypodobać.
Jak widać, udział w reklamie nie jest jedynym sposobem spieniężania telewizyjnej popularności. Zawsze można się jeszcze zająć wyłudzaniem mieszkań.