Jednym z największych odkryć tegorocznego festiwalu filmowego w Cannes był dokument Asifa Kapadii o Amy Winehouse, brytyjskiej wokalistce zmarłej w 2011 roku wskutek przedawkowania narkotyków i alkoholu.
Dwugodzinny film pt. Amy jest intymną opowieścią o życiu gwiazdy opowiedzianą z perspektywy artystki. Reżyser pokazuje nam jaka była, jak znosiła sławę i ataki tabloidów, a także to jak walczyła z uzależnieniami. Udała się tu trudna sztuka: powstał obraz w całości niemal złożony z niepokazywanych wcześniej osobistych materiałów wideo z archiwum Winehousów i szczerych rozmów z ludźmi, z którymi żyła wokalistka. W ścieżce usłyszeć można nieznane utwory, których nie zdążyła wydać.
Po długo oklaskiwanym pokazie okazało się, że nie wszyscy byli nim równie zachwyceni filmem Kapadii. Ojciec gwiazdy, Mitch Winehouse przyznał, że jest wręcz oburzony tym, jak został przedstawiony w filmie. Uważa, że niesłusznie obarczono go winą za depresję i w konsekwencji śmierć córki. Pan Winehouse twierdzi, że to byłego męża Amy, Blake'a Fieldera-Civila należy obciążyć odpowiedzialnością za zły stan gwiazdy. Tymczasem ten ostatni odbija piłeczkę, ujawniając, że piosenkarka po raz pierwszy sięgnęła po antydepresanty, kiedy miała 15 lat, po tym, jak ojciec wyprowadził się z domu. Zobacz: Były mąż Amy: "Rozwód był sfałszowany! Należą mi się tysiące funtów"
Film wchodzi na ekrany brytyjskich kin 3 lipca. Nie wiadomo jeszcze, czy trafi do polskich kin.