Najnowszy, piąty sezon Gry o tron z odcinka na odcinek wzbudza coraz więcej emocji, jednak to emisja ostatniego epizodu wywołała najwięcej kontrowersji. Chodzi o scenę gwałtu, jakiego dopuścił się Ramsey Bolton na swojej nowopoślubionej żonie, Sansie Stark. Wątek został dodany do serialu celowo, wyłącznie z uwagi na samą ekranizację powieści. George R.R. Martin nie uwzględnił w swojej powieści podobnej sceny.
Fani Gry o tron przyzwyczaili się już do scen pełnych przemocy, okrucieństwa i znęcania się nad innymi bohaterami. Scena gwałtu wzbudziła jednak tak wielkie kontrowersje, bo zdaniem widzów była zupełnie niepotrzebna a jedynie stanowiła przyzwolenie na przedmiotowe traktowanie kobiet. Oliwy do ognia dolała zwłaszcza senator Claire McCaskill z Partii Demokratycznej, która stwierdziła, że już nigdy więcej nie obejrzy kolejnego odcinka serialu.
Skończyłam z "Grą o Tron". Scena gwałtu była obrzydliwa, niesmaczna i nie do zaakceptowania przez kobiety. Scenarzyści i producenci mają wybór, w jaki sposób poprowadzić fabułę. Po raz kolejny zdecydowali, że gwałt jest najlepszym rozwiązaniem - napisała.
Oburzenie sięgnęło zenitu, gdy aktorka wcielająca się w rolę Sansy, Sophie Turner, stwierdziła, że gwałt "nawet się jej podobał", bo bardzo namieszał w fabule serialu. Jej słowa nie znalazły szerszego poparcia wśród aktywistów walczących o prawa kobiet. Przeważają opinie, że producenci przekroczyli granicę przyzwoitości.
Głos w całej sprawie zabrał także George Martin, który w oficjalnym oświadczeniu stwierdził, że "serial to serial, a książki to książki i opowiadają tę samą historię w różny sposób".