W czerwcu ubiegłego roku sceną polityczną wstrząsnęła seria artykułów tygodnika Wprost, który dotarł do nagrań rozmów polityków, jakie toczyły się w VIP-owskich salonikach drogich i eleganckich warszawskich restauracji. Centrum spotkań elit władzy był lokal Sowa&Przyjaciele prowadzony przez Roberta Sowę, "przyjaciela" wielu gwiazd, polityków i celebrytów. Afera taśmowa ujawniła nieprzyjemne szczegóły z życia prywatnego polityków znanych z pierwszych stron gazet. Przypomnijmy: Super Express: "Znana bizneswoman i minister UPRAWIALI SEKS w restauracji Sowy!"
Do mediów trafiły właśnie kolejne fragmenty rozmów nagranych w lutym ubiegłego roku. Tym razem bohaterami nagrań są Elżbieta Bieńkowska, ówczesna minister infrastruktury (teraz Europejski Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług) oraz Paweł Wojtunik, szef CBA. Podczas eleganckiego obiadu u Sowy Bieńkowska i Wojtunik narzekali na... zarobki w polityce. Zdaniem minister, na pracę za 6 tysięcy złotych mogą zgodzić się jedynie... złodziej lub idiota.
Tygodnik Do Rzeczy cytuje rozmowę Bieńkowskiej i Wojtunika o ich wspólnej znajomej, która po śmierci męża znalazła się w tarapatach finansowych:
Bieńkowska: Mówi: ja dostawałam pensji 6 tys. 6 tys. zł! No rozumiesz to?
Wojtunik: Nie, nie...
Bieńkowska: No albo złodziej, albo idiota. To jest niemożliwe tak? Żeby ktoś za tyle pracował. Ona mówi, że jej koledzy z uczelni to w ogóle się w głowę pukają, bo nie wierzą. Jak uwierzą, to się w głowę pukają - co ona tu jeszcze robi?!
Wojtunik: Kiedyś w Polsce było tak, że bycie wiceministrem to jest już kamień milowy w CV. Że po tym już jesteś autorytetem, guru, czeka cię tylko lepsza kariera. A tu po prostu każdy patrzy. Mnie też się tak kiedyś wydawało... A teraz podsekretarzem stanu, tak? Zobacz jak wiceministrowie mają (...) klepią biedę.
Bieńkowska: Tak, tak...
Przypomnijmy, jak wygląda "klepanie biedy" przez polityków.