W lipcu zeszłego roku, gdy Dariusz K. śmiertelnie potrącił kobietę na pasach, 10-letni wówczas Alan przebywał z dziadkiem na Mazurach. Początkowo Edyta Górniak była zdecydowana przyjąć wsparcie dziadków w obowiązku chronienia dziecka przed konsekwencjami postępowania ojca. Z czasem jednak zmieniła zdanie. Ucięła kontakt Alana z rodzicami Dariusza, tłumacząc, że nie chce, by przekazywali mu wiadomości od ojca-kokainisty. W wywiadach mówiła, że to nawet dobrze się składa, że Dariusz przebywa w areszcie. Przypomnijmy: Górniak o aresztowaniu Dariusza K.: "To SPOKÓJ DLA ALANA!"
Od trzech miesięcy państwo Krupa nie mają kontaktu z Alanem - ujawnia w rozmowie z tygodnikiem Na żywo znajoma rodziny. Tak zadecydowała jego mama. Sytuacja jest trudna, bo babcia i dziadek kochają wnuczka i bardzo za nim tęsknią. Zachowanie byłej synowej odbierają jako karę za czyn, który w lipcu ubiegłego roku popełnił ich syn. A przecież w żaden sposób nie ponoszą winy za to, że Darek spowodował wypadek samochodowy, w którym życie straciła kobieta. Mniej więcej 3 miesiące po wypadku Edyta przestała odbierać telefony od krewnych byłego męża. Gdy nie mogła sama zajmować się synem, powierzała go pod opiekę matce chrzestnej. W szkole zostawiła listę osób, które mogą odbierać chłopca. Nie ma na niej niestety dziadków.
W końcu dziadkowie Alana zaczęli zastanawiać się, czy nie wystąpić do sądu o zabezpieczenie kontaktów z wnukiem. Edyta trochę się przestraszyła i pozwoliła Alanowi zadzwonić do babci i dziadka. Jednak po rozprawie, podczas której Dariusz próbował zwalić na nią część winy za wypadek, znów zerwała kontakty. W tym roku raczej nie pozwoli byłym teściom zabrać Alana na wakacje.