Cara Delevingne należy do wąskiego grona supermodelek młodego pokolenia, które powoli zastępują swoje starsze koleżanki. Wspólna sesja Cary, Georgii May Jagger i Suki Waterhouse dla Vogue'a zbiegła się w czasie z ogłoszeniem przejścia Gisele Bundchen na "modelingową emeryturę".
Delevingne została gwiazdą czerwcowego numeru The Wall Street Journal Magazine. Autorem sesji jest Daniel Jackson, który zaprezentował Carę na serii czarno-białych zdjęć. Wśród stylizacji, za które odpowiadał Alastair McKimm, odnajdziemy marynarkę Ralpha Laurena, płaszcz Balmain i kurtkę marki The Row.
Dziennikarze WSJ Magazine zapytali Carę o początki kariery zawodowej i promowanie się w mediach społecznościowych. Nie poszłoby mi tak dobrze, gdybym tego nie robiła. Ani trochę - przyznała Cara. W latach 90. nie zostałabym supermodelką.
Celebrytka dodała, że oprócz pracy na wybiegach i podczas sesji zdjęciowych, zawsze marzyła o aktorstwie. W zasadzie dałam sobie spokój z aktorstwem, ponieważ znalezienie agenta okazało się niemożliwe. Każdy mówił: Jesteś tylko modelką. Kiedyś, gdy koncentrowałam się na modelingu, naprawdę chciałam to osiągnąć. Wygrać. Teraz nie chcę powielać tego schematu: "modelka łamane na aktorka".
Cara żali się też, że praca w świecie mody i zamknięcie innych ścieżek kariery sprawiły, że już czuje początki wypalenia zawodowego. W końcu poczułam się trochę pusta. Moda skupia się na tym, co na zewnątrz, i to wszystko. Tam nie ma poszukiwań, to po prostu tworzenie ładnych rzeczy.