Wyniki niedzielnych wyborów były dużym zaskoczeniem, a nawet szokiem dla większości dziennikarzy. Pojawiły się opinie, że wybrany większością głosów kandydat PiS Andrzej Duda złożył zbyt wiele kosztownych obietnic. Podczas kampanii obiecał między innymi pomoc kredytobiorcom zadłużonym we frankach szwajcarskich. Wiele kredytów zostało zaciągniętych przy kursie wynoszącym niewiele ponad 2 złote, a obecnie frank kosztuje dwa razy tyle.
Uważam, że te kredyty we frankach mogłyby zostać przewalutowane według kursu, po jakim były brane - ocenił podczas kampanii Andrzej Duda. Będę się starał w tej sprawie interweniować.
Z tej obietnicy ucieszyli się celebryci, którzy w większości popierali Bronisława Komorowskiego, ale spłacają takie kredyty. Wśród nich jest Maja Sablewska.
Polacy wybrali Andrzeja Dudę na prezydenta i należy to szanować - komentuje w dzisiejszym Fakcie. Ja mu daję spory kredyt zaufania. Mam nadzieję, że jak już zostanie prezydentem to spełni swoje obietnice wyborcze i pomoże mi z moim kredytem tak jak obiecywał.
Czy Maja Sablewska, która żaliła się, że "poleciała tyłkiem po betonie", bo musiała sprzedać BMW, naprawdę potrzebuje pomocy z naszych podatków?
Przypomnijmy: "Poleciałam tyłkiem po betonie! MUSIAŁAM SPRZEDAĆ BMW!"
Być może podobne nadzieje wiążą z nowym prezydentem Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel, rekordziści w show biznesie jeśli chodzi o zadłużenie. Od 2007 roku zapłacili bankowi ponad milion złotych, a ich kredyt nie tylko nie zmalał, ale wzrósł - do 4,5 miliona. Obecnie mają do spłacenia milion więcej niż wzięli.