Myślicie czasem, jak to byłoby mieszkać w dzielnicy gwiazd i wydaje się Wam, że jest to raj na ziemi? Nic bardziej mylnego.
Najlepszym tego przykładem jest George Clooney. Jeden z największych przystojniaków Hollywood postanowił się przeprowadzić, gdy zdał sobie sprawę, że za bliską sąsiadkę ma… Britney Spears!
Aktor nie wiedział, że mieszka obok toksycznej gwiazdy aż do tej feralnej nocy, kiedy Britney w blasku fleszy została wywieziona ze swojej rezydencji do szpitala.
Teraz Clooney upiera się przy swojej decyzji o przeprowadzce; twierdzi, że tłumy fotoreporterów i dziennikarzy stały się nie do zniesienia. Aby nie być gołosłownym, aktor opowiedział historię rodem z filmów sensacyjnych:
Wyszedłem na balkon w samym szlafroku i zobaczyłem to całe gówno. Obok mojego domu jest też domek dla gości, w którym czasem przebywa moja asystentka. Myślałem, że ktoś się tam włamał! Przestraszyłem się, że ścigają uciekiniera z więzienia. Wyglądało to jak scena żywcem wyjęta ze "Szklanej pułapki"! Wziąłem więc kij bejsbolowy i zadzwoniłem do mojej asystentki. Spytałem, czy wszystko w porządku, ona odparła, że tak. Powiedziałem:
"Słuchaj, jeśli ktoś tam jest, powiedź słowo - "Stonehenge".
Ona na to: "O czym ty, kur*a, mówisz? Jestem u siebie w domu."
Zapytałem: "Nie jesteś w domku dla gości?”
"Nie."
I wtedy myślę sobie: "Co się tu kur*a dzieje?!" Wychodzę na dwór i latam w kółko z bejsbolem w ręku. I co? Okazuje się, że po prostu mieszkam kilkaset metrów od Britney Spears. Teraz muszę się przeprowadzić."
George, życie to nie film. Zalecamy wyprowadzkę i role w ambitnych produkcjach bez przemocy. To powinno ukoić skołatane nerwy.