Minęły już dwa miesiące od nagłej śmierci Roberta Leszczyńskiego. Jako oficjalną przyczynę podano śpiączkę cukrzycowa, z której już się nie wybudził. Tę diagnozę wyśmiał przyjaciel (?) dziennikarza, Michał Witkowski. W swoim internetowym wpisie ujawnił, że Robert lubił używki, pił, brał narkotyki i chciał umrzeć młodo. Stwierdził też, że on sam pewnie by się uśmiał, słysząc o oficjalnej przyczynie swojej śmierci.
Tak otwarte mówienie o nałogach (i "wynoszeniu z taksówki zwłok") świeżo zmarłego przyjaciela brzmiało niezbyt na miejscu. Przypomnijmy: Witkowski o śmierci Leszczyńskiego: "Ryczałem przez całą noc"
Okazuje się, że ta wypowiedź zabolała też byłą narzeczoną Leszczyńskiego. Po dłuższym milczeniu zapewnia, że to bardzo krzywdząca opinia.
Kreowany teraz wizerunek Roberta jako wiecznego imprezowicza uważam za krzywdzący i nieprawdziwy. Znałam go z zupełnie innej strony. Gdy mieszkaliśmy razem, był romantykiem i domatorem - wspomina w tabloidzie 27-letnia Martyna. W maju zeszłego roku regularnie wracał do domu z kwiatami kwitnącego i pachnącego bzu. Był uczuciowy, choć nie lubił zbędnych wylewności. Nigdy nie krzyczał, nie unosił się. Mówił tylko: "Jędzuniu, nie lataj na miotle”. Uwielbiał, gdy mieszkanie pachniało kapuśniakiem. I gdy przygotowywaliśmy zgodnie z zaleceniami mamy ogórki kiszone. Ulubionym jego daniem były kotlety mielone i ziemniaki. Nie lubił żadnych "piórek w d." - jak określał wymyślne potrawy na przystrojonych talerzach. Przygotowywał świetną sałatkę z pomidorów kupowanych na lokalnym bazarku.
Martyna wspomina, że byli z Robertem parą przez dwa lata. Rozstali się pół roku przed jego nagłą śmiercią, jednak pozostali przyjaciółmi.
Mówił, że pokazywanie się na salonach jest próżne i niepotrzebne. Nie chciał życia celebryty. Był minimalistą. Chciał działać, tworzyć. Filmy zaraz obok muzyki były jego wielką pasją. Wiele dni i nocy poświęcał na oglądanie dokumentów historycznych - wspomina Martyna. Mówił, że gdyby jeszcze miał syna, nazwałby go Mordechaj lub Juda. Sam identyfikował się z bohaterem filmu "Big Lebowski", mówiąc, że ma duszę hipisa.
Ciało Roberta Leszczyńskiego znaleziono 1 kwietnia w jego mieszkaniu w Warszawie. W związku z niejasnymi okolicznościami śmierci, prokuratura zleciła przeprowadzenie testów toksykologicznych. Nadal czeka na ich wyniki.