Anna Mucha, jedna z najlepiej zarabiających polskich mam-celebrytek już dawno porzuciła sporadyczne pojawianie się w M jak Miłość dla pozowania na ściankach i podpisywania kolejnych kontraktów sponsorskich. Celebrytka wciąż angażuje się w pracę na planie, od czasu do czasu grywa też w teatrze, ale głównym źródłem jej utrzymania są chałtury i pozowanie przy luksusowych samochodach.
Niestety, Mucha odczuwa chyba pewien niedosyt związany z pracą aktorki. Poskarżyła się w najnowszym wywiadzie, że "każda jej rola jest deprecjonowana", a ona sama stawiana jest w złym świetle. Na szczęście jakoś się z tym pogodziła, bo sama uważa się za... "rzemieślnika, nie artystkę":
Gram w najpopularniejszym serialu i najpopularniejszym spektaklu w kraju. Ale z drugiej strony nie mogę do końca być dumna, bo każda moja rola jest w jakimś sensie od razu deprecjonowana - poskarżyła się w InStyle.
Nie jestem artystką. Artyści są nieprzewidywalni, spóźniają się do pracy, mają fochy. Ja nie mam. Jestem kreatywna, zaangażowana, lojalna, pracowita, jestem rzemieślnikiem. Poza tym trudno być artystką, kiedy wstaje się o piątej rano na plan.