Monika Jaruzelska w sierpniu skończy 52 lata. Z tej okazji wydała książkę pt. Oddech. W kolejnym wywiadzie dla Gali opowiada o upływającym czasie, paleniu papierosów, feminizmie i zmarłym rok temu ojcu. W swojej książce, której fragmenty publikuje magazyn, córka komunisty wyznaje, że nadal trzyma w domu, między książkami, jego rozrusznik serca:
Ojciec miał rozrusznik serca, który dostałam potem w krematorium. Ten rozrusznik jest u mnie cały czas w domu. Leży zawinięty na półce obok książek Żeromskiego. I pewnie będzie tak leżał do końca, bo nie wiem, co można zrobić z rozrusznikiem serca, które się kochało.
W rozmowie z Galą Jaruzelska wyznaje, że śmierć ojca była dla niej pewnego rodzaju wyzwoleniem.
Dała mi wolność od potrzeby ekspiacji za winy poprzedniego systemu, tym bardziej, że nowy system też już pokazał swoją wykrzywioną twarz. Odwagę publicznego wyrażania niezbyt popularnych dzisiaj sądów. Nie muszę już być taka grzeczna - mówi Monika. No i uwolniłam się od ciągłego lęku o śmierć ojca. Stało się, drugi raz już nie umrze. Nie jestem już dzisiaj córką, tylko przede wszystkim matką.
Jaruzelska wyznaje, że swojego jedynego syna Gustawa wychowuje "po męsku".
Wpajam mu patriarchalne zasady: że męskość to odwaga, siła, szlachetność i odpowiedzialność za słabszych - wyjaśnia Jaruzelska. Żaden gender. Póki jeszcze wolno mi o sobie mówić "człowiek" a nie "człowieka", nie pozwolę, by w imię rzekomej politycznej poprawności mężczyźni byli dewaluowani przez żeński szowinizm. Jestem feministką, choć do końca nie wiem, co to dzisiaj znaczy. W każdym razie z niepokojem patrzę, że zamiast równouprawnienia idziemy w stronę niszczenia wszystkiego, co zawiera choćby śladowe ilości testosteronu. Już obraca się to przeciwko kobietom. Trudno dziś o męskie wsparcie. Wyperfumowany metroseksualizm płaczący na komediach romantycznych boi się pająków, łupieżu i przebarwień szkliwa.
Wywiad przeprowadziła osobiście redaktor naczelna magazynu, pierwsza żona Krzysztofa Ibisza. Na pewno rozumie, co Monika ma na myśli.