Tęcza na placu Zbawiciela, instalacja artystki Julity Wójcik, stanęła tam po raz pierwszy w czerwcu 2012 roku. Wcześniej przez sześć miesięcy znajdowała się przed budynkiem Parlamentu Europejskiego w Brukseli, mając za zadanie uczcić polską prezydencję w Unii Europejskiej. Chociaż oryginalnie nie miała wydźwięku ideologicznego, postawienie jej w sąsiedztwie jednej z najbardziej znanych warszawskich świątyń, w centrum modnych, "hipsterskich" lokali szybko okrzyknięte zostało "promocją homoseksualizmu" - przez środowiska prawicowe i "symbolem wolności" - przez środowiska lewicowe i stołecznych celebrytów. Kiedy częściowo spłonęła, podpalona przez jednego z uczestników Marszu Niepodległości w listopadzie 2013 roku, kwiaty na niej przypinała sama Edyta Górniak... Zobacz: Górniak DEKORUJE TĘCZĘ KWIATAMI! (FOTO)
Instalacja wróciła na pl. Zbawiciela w maju 2014 roku. Od tego czasu strzegą jej patrole Straży Miejskiej, monitoring oraz specjalne zraszacze, mające na celu gasić ewentualne pożary. Mimo takich środków ostrożności i tak znów kilkukrotnie próbowano ją podpalić. Koszty jej pilnowania i napraw - podobno niemałe - pokryte zostały z budżetu miasta Warszawy.
Dziś okazało się, że kontrowersyjna Tęcza w 2016 roku zniknie z placu Zbawiciela. Nie opuści jednak Warszawy.
Jest taki plan, żeby tęcza mogła funkcjonować w przestrzeni, ale już nie w terenie otwartym, tylko w jednej ze stołecznych instytucji kultury - mówi rzeczniczka warszawskiego ratusza, Agnieszka Kłąb. Prowadzimy rozmowy z jedną z najważniejszych instytucji kultury w Polsce. Na tę chwilę nie chcemy zdradzać jej nazwy. Szczegóły ogłosimy w lipcu.
Decyzja taka cieszy oczywiście narodowców, chociaż Tęczę najchętniej widzieliby na śmietniku.
Ten obiekt nie ma żadnej wartości artystycznej. Jest to zwykła metalowa konstrukcja jakich wiele stawia się na polskich budowach. Tyle, że przyozdobiona kwiatkami - mówi Robert Winnicki z Ruchu Narodowego. Dobrze, że ta instalacja zniknie. Szkoda tylko, że tak późno, ponieważ do tego czasu na jej kolejne odsłony zostały wydane tysiące złotych z publicznej kasy.
Co na to warszawscy celebryci?