Britney Spears dziś znowu trafiła do szpitala. Wczesnym rankiem widziano matkę Britney, która wyraźnie roztrzęsiona przyjechała do domu córki. Świadkowie zdarzenia donoszą, że zdenerwowana Lynne jednocześnie prowadziła samochód i dzwoniła na pogotowie. Przybyli na miejsce tragedii ratownicy wyszli z posiadłości po dziesięciu minutach - towarzyszyła im zapłakana matka Britney, przyjaciel piosenkarki Osama Lutfi i fotograf Adnan Ghalib. Półprzytomną Spears wniesiono na noszach do ambulansu. Karetka eskortowana przez cztery wozy policyjne i sześciu policjantów na motorach niezwłocznie pojechała do szpitala.
Media donoszą, że w obawie o zdrowie fizyczne i psychiczne piosenkarki, Britney została umieszczona w szpitalnej izolatce. Gwiazda znajduje się pod ścisłym nadzorem lekarzy i psychiatrów, którzy czuwają nad jej pogarszającym się stanem. Dziennikarzom udało się porozmawiać z jednym z wezwanych przez Lynn ratowników:
To prawda, że Britney stanowiła zagrożenie dla samej siebie. Straciła panowanie nad sobą, przestała słuchać rodziny i przyjaciół, odmówiła także brania lekarstw. Zmęczona ciągłą walką poddała się… od trzech dni nie jadła i nie spała.
Spears została dokładnie zbadana i poddana wielu testom na obecność narkotyków lub innych środków zagrażających jej zdrowiu. Okazało się, że gwiazda nie próbowała targnąć się na swoje życie. Fałszywy alarm o samobójstwie był jedynie rozpaczliwą prośbą o pomoc. Świadkowie dramatu słyszeli jak wyczerpana i zdesperowana Britney całą drogę do szpitala wykrzykiwała, że "woli umrzeć, niż pozwolić mu odebrać sobie dzieci".