Brytyjczycy już wiedzą, że agentem 007 nie można być zbyt długo. Zwłaszcza, że coraz głośniej mówi się o rezygnacji Daniela Craiga, który podobno chce porzucić serię po premierze najbliższego filmu, Spectre, którą zaplanowano na listopad tego roku.
Craig podpisał wprawdzie umowę na pięć filmów bodnowskich, a zagrał dotąd w czterech, ale, jak ujawniła ostatnio producentka serii Barbara Broccoli, kontrakt pozwala Craigowi rozwiązać kontrakt wcześniej.
Temat jest wodą na młyn brytyjskich dziennikarzy. Na Wyspach spekuluje się na przemian na temat terminu wycofania się aktora z serii oraz tego, kto go zastąpi. Doszło do tego, że bukmacherzy zaczęli przyjmować zakłady odnośnie kandydatów na nowego agenta 007.
Największym faworytem w wyścigu po licencję na zabijanie jest od dłuższego czasu czarnoskóry aktor Idris Elba (The Wire, Luther Mandela: Droga do wolności). Ostatnio jednak Elba zyskał nowego rywala. Jest nim Damian Lewis, znany przede wszystkim z roli sierżanta Nicholasa Brody'ego w serialu Homeland. Lewis otrzymał wysokie notowania u bukmacherów, czym sam jest ponoć zaskoczony, żartując, że świat chyba nie jest gotowy na rudowłosego agenta 007.
Spore szanse na rolę Bonda mają także: Tom Hardy (Mad Max: Na drodze gniewu), Henry Caville (Superman z Człowiek ze stali) i Michael Fassbender (Magneto z X-Manów). Wszyscy panowie są w odpowiednim wieku, uchodzą za przystojnych, ale bez przesady i wszyscy udowodnili, że sprawdzą się w filmie z wysokooktanową akcją. A wy kogo widzicie w tej roli?