W grudniu pisaliśmy o "rewelacjach" Faktu, który z przerażeniem rozpoznał u Anety Kręglickiej anoreksję. Dotarliśmy do jej znajomych, którzy przyjęli tę publikację z oburzeniem i zaprzeczyli, jakoby była Miss Świata cierpiała na tę chorobę. Jej idealna, szczupła sylwetka miała być efektem wieloletniej dyscypliny żywieniowej.
Ostatnio jednak spekulacje wywołała sama zainteresowana. Kilka razy pokazała się publicznie z cieniutką, czerwoną nitką na nadgarstku. Jest ona znakiem rozpoznawczym kobiet zrzeszonych w ruchu "pro-ana". Dziewczyny, które do niego należą, nie uważają anoreksji za niebezpieczne zaburzenie, lecz w to, że dążenie do bycia szczupłą jest drogą do ideału. Motto ruchu brzmi: "Co mnie żywi - niszczy mnie".
Hasło to wytatuwała sobie Angelina Jolie, która promuje w ten sposób ruch pro-ana. Wywołało to spore kontrowersje, także u nas. Przypomnijmy: Angelina Jolie ma "tatuaż anorektyczek" (ZDJĘCIA).
W internecie można znaleźć wiele stron, blogów i for poświęconych temu zjawisku, poznać osoby o podobnym sposobie na życie, wymienić się radami i wskazówkami. Na jednej ze stron czytamy:
Czerwona nitka to nasz symbol, nieoficjalny znak rozpoznawczy dla wtajemniczonych. Kolor czerwony oznacza anoreksję, fioletowy - bulimię. Jeśli kiedykolwiek spotkasz drugą taką osobę, popatrz jej prosto w oczy. Uśmiechnij się.
Ruch ten budzi wiele kontrowersji - na całym świecie trwają starania o zaprzestanie lansowania patologicznie wychudzonych modelek, z których wzory czerpią nastolatki. Dlaczego zatem Aneta Kręglicka rzuca na siebie podejrzenia o popieranie go?