Wczoraj w sądzie w Grodzisku Mazowieckim odbyła się pierwsza rozprawa z powództwa Ryszarda Kalisza, który oskarża Ingę Pietrusińską o utrudnianie mu kontaktów z synem. Jej zdaniem jest to kolejne zagranie pod publiczkę lewicowego polityka. Tak samo jak pozowanie z dzieckiem na okładce Vivy czy chwalenie się zmienianiem pieluch.
Ryszard Kalisz walczy o kontakty ze swoim synem ze względu na swój wizerunek medialny. Próbuje pokazać się jako wzór ojca, któremu "złośliwa porzucona kobieta" chce utrudniać kontakty z dzieckiem - komentuje w Super Expressie. Prawda jest taka, że on sam nie miał czasu na spotkania ze swoim synem i nie dbał o nie. Najważniejsza była dla niego polityka. Od narodzin naszego syna Ryszard Kalisz stawiał na pierwszym planie swoje sprawy zawodowe. Dziecko zawsze było na ostatnim miejscu.
Narodziny Ignasia zbiegły się w czasie z wyborami do europarlamentu. Kalisz najwyraźniej uznał, że "ocieplająca" okładka pomoże mu zdobyć głosy wyborców. Kiedy tak się nie stało, a na dodatek SLD odmówiło Kaliszowi nominacji w wyborach prezydenckich, polityk stracił serce do syna.
Nigdy nie utrudniałam mu kontaktów. Mimo założenia nowej rodziny mógł i nadal może widywać syna. Dlatego nie rozumiem zasadności złożonego wniosku do sądu. Do tej pory z synem widywał się sporadycznie po ok. 3 godziny raz na kilka tygodni, bo zawsze zajęty był ważnymi sprawami zawodowymi - ujawnia Pietrusińska. Nigdy nie zajmował się dzieckiem, jak to opowiadał wielokrotnie w różnych mediach. Nie był w stanie dziecka nakarmić, przewinąć, wykąpać. Ryszard Kalisz nie ma pojęcia, że 18-miesięczne dziecko nie jada czekoladek z likierem, nie bawi się zabawkami przeznaczonymi dla dzieci powyżej 3 lat, bo są po prostu niebezpieczne dla takiego malucha. Kalisz nie jest w stanie rozpoznać, czy dziecko jest głodne, nie wie, jak się zmienia dziecku pieluchę, nie jest w stanie uspokoić syna, gdy płacze. Sam nalegał, abyśmy wyprowadzili się z Ignasiem za miasto, a teraz twierdzi, że jest to dla niego za daleko. Zapraszałam Kalisza do wspólnych zajęć z dzieckiem, np. na placu zabaw, ale pojawiał się tam na kilka minut, aby zrobić sobie zdjęcia z otaczającymi go fanami. Ignacy potrzebuje ojca, a nie celebryty.
Polityk wydał oświadczenie, w którym sugeruje, że kobieta mści się na nim i próbuje zniszczyć jego karierę:
To wszystko, co mówi Inga Pietrusińska, jest jej projekcją i nie ma nic wspólnego z prawdą. To, co ona mówi, to są opisy zmanipulowanych lub wyimaginowanych zdarzeń. To "Super Express" wykreował wbrew faktom Ingę Pietrusińską na moją partnerkę - przekonuje na Facebooku. Odwiedzam syna co tydzień w weekendy i płacę wysoką kwotę co miesiąc na jego utrzymanie. Chodzę z nim do lekarza, byłem na wszystkich szczepieniach. (...) Wystąpiłem dla dobra dziecka do sądu o ustalenie kontaktów, żeby mógł spędzać czas z najbliższymi z rodziny. Najważniejsze dla mnie jest dobro mojego syna, jego rozwój i szczęście rodzinne.
_
_