Ubiegłoroczna wpadka Joanny Liszowskiej, która pijana wsiadła rano do samochodu i staranowała dwa auta, okazała się dla polskich celebrytów cenną nauczką. Wprawdzie nie przejęli się nią na tyle, by zrezygnować z prowadzenia po pijaku, ale przynajmniej wiedzą już, jak się zachować, gdy zostaną złapani. Daniel Olbrychski, który w środę rano został zatrzymany przez policję z 0,9 promila w wydychanym powietrzu, od razu pojawił się w Dzień Dobry TVN i ogłosił, że przyszedł po to, by "publicznie uderzyć się w piersi".
Niestety, szyki pokrzyżowała mu żona, Krystyna Demska, która najpierw tradycyjnie szła w zaparte, że aktor "pił wino do kolacji", a potem w telewizyjnym studio narzekała, że sławnych ludzi traktuje się gorzej niż resztę obywateli.
Za to była kochanka i przyjaciółka Olbrychskiego, Maryla Rodowicz, która kilka lat temu stanęła publicznie w jego obronie w medialnej awanturze z synem Rafałem, tym razem jest mniej wyrozumiała. Widocznie wyciągnęła wnioski z przykładu Katarzyny Skrzyneckiej, która tak się zapędziła w obronie Liszowskiej, że stwierdziła publicznie, że "każdy z nas jeździł setki razy po pijaku".
Nie powinien wsiadać za kierownicę po alkoholu - ogłasza w Fakcie piosenkarka. Nie usprawiedliwia go to, że spożywał go dzień wcześniej. To nauczka na całe życie, bo nie powinno się tak robić. To karygodne. Dostał nauczkę i niech inni wyciągną z tego lekcję. Daniel zachował się w porządku, że przyznał się do błędu. Chociaż tyle.
Przypomnijmy, że pyznając się do błędu tłumaczył, że "jechał tylko dwa kilometry" i przyznał przy okazji, że wielokrotnie jeździł po pijaku konno. Ciekawe, czy planuje to robić dalej. To przecież męczenie zwierząt, które w dodatku może skończyć się tragedią.