Justyna Steczkowska nigdy nie kryła się ze swoją namiętnością do wysokich obcasów. Z reguły nie pokazuje się na mieście inaczej niż w butach na bardzo wysokiej szpilce. W rozmowie z Faktem chwali się, że nigdy nie wychodzi z domu bez obcasów. Wyjaśnia też, jak godzi swoją oficjalną rolę diwy z obowiązkami domowymi i wychowaniem dzieci.
Po domu chodzę boso, ponieważ bardzo to lubię, szczególnie latem w ogrodzie. Ale jak już wychodzę z domu to oczywiście szpilki! Nie jestem może taką typową gospodynią domową, bo nie codziennie gotuję i nie codziennie sprzątam, ale jestem zupełnie normalną mamą. Staram się utrzymać równowagę między pracą a domem. Po koncertach zawsze wracam do domu, żeby być rano z dziećmi. Odrabiam z nimi lekcje, pilnuję Stasia przy fortepianie. Leon jest już starszy i ma swoje życie, choć i tak poświęcam uwagę jego nastoletnim wyczynom. Jestem z nimi blisko, a na tym najbardziej mi zależy.
Mimo że Steczkowska po latach noszenia szpilek, przyzwyczaiła się do nich, czasem przejście kilku metrów okazuje się zbyt trudne. Wtedy woli zaparkować na miejscu dla niepełnosprawnych, znajdującym się tak blisko wejścia do budynku, jak to tylko możliwe.
Przypomnijmy: Steczkowska parkuje NA MIEJSCU DLA INWALIDÓW!
Ten zwyczaj, a także kilka wypadków samochowych, sprawiły, że Justyna zyskała opinię jednego z najgorszych kierowców wśród polskich celebrytów. W Fakcie zapewnia jednak, że nie przejmuje się opiniami na swój temat.
Myślę, że przekraczamy granice dobrego smaku wolności słowa - wyjaśnia w tabloidzie. Mało mnie to dotyczy, bo wiem, z czego to wynika. Niestety, zawsze z zazdrości albo ze zbyt niskiego poczucia własnej wartości, aby móc zaakceptować sukces drugiego człowieka.