Znana i popularna modelka XXL wypowiedziała wojnę markom odzieżowym, które nie przestrzegają jednakowych wytycznych co do rozmiarówubrań. Zdaniem Tess Holliday wiele kobiet kupuje za małe ciuchy lub ma ogromne kompleksy, gdy nagle okazuje się, że zamiast bluzki w rozmiarze M mieszczą się tylko w znacznie większe ubranie. Modelka promująca aktywnie akceptację własnej figury, twierdzi, że w zależności do sklepu jej rozmiar waha się od 52 do nawet 56.
Tess Holliday krytykowana za "promowanie otyłości", a jednocześnie chwalona przez fanki za odwagę, zamieściła na swoim Instagramie długi wpis. W komentarzu zaatakowała znane sieciówki, które szyją ubrania tylko dla bardzo szczupłych dziewczyn i ignorują potrzeby klientek o innej figurze.
Nie mogę przestać się śmiać, gdy ktoś twierdzi, że kłamię mówiąc, że noszę rozmiar 52. Rozmiar moich ubrań mnie nie definiuje - napisała Tess. Moje ciało mieści się w różne ubrania w zależności od ich kroju lub marki. Wiele firm szyje bardzo małe bluzki o wąskich rękawach i nawet dziewczyny o rozmiarze S mają problem, żeby coś dla siebie znaleźć. Nie patrzcie na metki! Każda marka ma własne rozmiary. Raz będziecie nosić rozmiar M, a raz S.
Noście to, w czym czuje się seksowne, w czym wam wygodnie i co wam pasuje. Ignorujcie modę, rozmiarówkę i porady blogerek. Ważne, żebyście akceptowały same siebie w tym, co wybrałyście - dodaje. Większość sieciówek szyje ubrania dla chudych dziewczyn bez bioder. Nie róbcie tam zakupów i pozbędziecie się kompleksów!