Radosław Liszewski, lider zespołu Weekend, swoją karierę muzyczną rozpoczynał od występów na weselach. 3 lata temu nagrał utwór Ona tańczy dla mnie, który stał się ogólnopolskim, a nawet międzynarodowym przebojem. Zobacz: Ona tańczy dla mnie... PO ANGIELSKU! Liszewski z dnia na dzień stał się gwiazdą.
Niestety, od tamtego czasu nie udało mu się nawet zbliżyć do tamtego sukcesu. Zespół musiał więc wrócić do występów w klubach i remizach, a także na weselach. W rozmowie z Faktem Liszewski zapewnia, że nie ma się czego wstydzić.
Ja nie rozumiem, jak ktoś może myśleć, że to obciach. Nawet teraz bywamy zapraszani na wesela np. jako prezent od pana młodego dla panny młodej. To należy traktować jak każdy inny występ- przekonuje muzyk. Przecież każdy od czegoś zaczynał. Ja w latach 90. występowałem na wielu takich imprezach, grałem Marylę, Wodeckiego, Czerwone Gitary - obciach? Przecież na weselu gra się to, co ludzie lubią, przy czym chcą się bawić, największe hity. Ja nie widzę w graniu na takich imprezach nic złego. Na weselu trzeba się mocno napracować. Człowiek zbiera prawdziwa praktykę, której żadna teoria nie zastąpi. Do wyśpiewania jest 100 utworów w różnych gatunkach muzycznych, to dopiero trening dla wokalisty.
Można także sporo zarobić. Liszewski wprawdzie nie ujawnia, ile mu proponują, jednak jego kolega po fachu, Zenon Martyniuk przyznał się niedawno, że za 40-minutowy koncert bierze 12 tys zł.