W lipcu minie rok odkąd Krzysztof Globisz został przewieziony do szpitala z rozległym wylewem krwi do mózgu. Aktor tego dnia gościł w studiu radiowej Dwójki, gdzie czytał Martwe dusze Gogola. Kiedy źle się poczuł, poprosił o wezwanie karetki, ale wcześniej dokończył zaplanowany na ten dzień fragment książki. W szpitalu wykryto u niego poważny udar. Konieczny był zabieg neurochirurgiczny, po którym aktor utrzymywany był w śpiączce. Zobacz: TVN24: "Globisz miał wylew! Jest w śpiączce!" Menedżerka: "NIE MIAŁ WYLEWU, NIE JEST W ŚPIĄCZCE"
Po wybudzeniu okazało się, że wylew krwi do mózgu poczynił duże spustoszenie w organizmie aktora. Globisz nie mógł mówić, samodzielnie jeść, ani wstawać z łóżka. Na szczęście rok pracy z rehabilitantami przynosi efekty. Jak ujawnia przyjaciółka Globisza, szefowa Fundacji Mimo Wszystko, Anna Dymna, z jego zdrowiem jest coraz lepiej.
Krzysztof ciężko pracuje - ujawnia w Fakcie. Codziennie rano musi wstać, a dla niego to już jest wyczyn, i po kilka godzin dziennie ćwiczyć. Nie można mówić jeszcze o jakimś wielkim przełomie, ale jesteśmy dobrej myśli. To bardzo powolny proces, ale Krzysztof zaczyna już chodzić. Rehabilitacja może trwać jeszcze długo, dlatego jesteśmy czujni i przygotowani. Nigdy go nie zostawimy.
Trzymamy kciuki.