O Kamilu Durczoku było ostatnio cicho. Po wybuchu skandalu gwiazdor TVN udzielił tylko jednego wywiadu, po którym za radą firmy PR-owej zniknął z mediów. Zajął się walką z tygodnikiem Wprost i jazdą na motorze. Zobacz: Żona Durczoka: "Kamil ma dużo czasu na odpoczynek. Motor, motor, motor - to go odpręża"
Reprezentujący go mec. Jacek Dubois złożył w imieniu swojego klienta dwa pozwy. Jeden dotyczy artykułu ujawniającego przypadki molestowania i mobbingu w redakcji Faktów.
Najpierw tygodnik opublikował tekst z historią anonimowej dziennikarki dużej redakcji telewizyjnej. Zarzucała ona swojemu szefowi, "znanemu dziennikarzowi", że molestował ją seksualnie. Później opisując losy kolejnej nieujawnionej bohaterki, już oficjalnie wskazano na Durczoka - przypomina Super Express. Po publikacjach dziennikarz stracił pracę w TVN, jednak żadna z opisanych kobiet nie wniosła pozwu przeciwko niemu.
Swoje straty po publikacji tego artykułu dziennikarz szacuje na 2 miliony złotych.
Jest jeszcze drugi pozew, przeciwko tej samej gazecie, dotyczący artykułu Kamil Durczok. Fakty po faktach, opisujący znajomość dziennikarza z Elżbietą W. oraz jego wizytę w mieszkaniu na Mokotowie, gdzie znaleziono gadżety pornograficzne, służbowe notatki szefa Faktów, bieliznę erotyczną oraz kokainę i amfetaminę.
Za tę publikację Durczok domaga się aż 7 milionów złotych zadośćuczynienia za szkody moralne i wizerunkowe.
Zdaniem byłego redaktora naczelnego Wprost, Sylwestra Latkowskiego, Durczok chce w ten sposób zastraszyć dziennikarzy, by ukrywali niewygodną prawdę.
Czy roszczenie tak wysokiej kwoty nie jest w rzeczywistości kneblowaniem ust mediom i próbą zastraszania ich? - pyta retorycznie.
Na dzisiejszym posiedzeniu sądu nie dojdzie do żadnych zwrotów akcji.
To będzie posiedzenie przygotowawcze. Dotyczy ono organizacji, terminów i świadków - wyjaśnia mec. Dubois.