Wczoraj w warszawskim sądzie rozpoczął się proces z powództwa Kamila Durczoka przeciwko tygodnikowi Wprost. Były gwiazdor TVN chce się przy tej okazji ustawić finansowo na całe życie. W dwóch pozwach domaga się aż 9 milionów odszkodowania. Na 2 miliony wycenił swoje straty emocjonalne i wizerunkowe po publikacji artykułu o molestowaniu i mobbingu w redakcji Faktów. Na 7 milionów - tekst o wizycie w mieszkaniu na warszawskim Mokotowie, z którego uciekł w dziwnych okolicznościach i w którym znaleziono twardą pornografię i narkotyki, przemieszane ze służbowymi notatkami Durczoka.
Jak ujawnia walcząca o jego wizerunek żona, Marianna Dufek-Durczok, Kamil nie wybiera się do sądu. Jest na to zbyt zmęczony.
Kamila nie będzie na rozprawie. Wyjechał na urlop. Musi się zresetować, oczyścić głowę. On ciężko pracował ponad 20 lat, nie mając zbyt dużo czasu dla siebie. Teraz należy mu się odpoczynek - tłumaczy w Super Expressie. Czy jeszcze będzie dziennikarzem, czy biznesmenem, za wcześnie mówić. Jeśli chodzi o plany zawodowe, to jeszcze potrzebuje czasu.
Na pewno stać go na zostanie biznesmenem. Mówi się, że po obradach "wewnętrzenej komisji" dostał od TVN-u rekordową odprawę.
Niestety, jego byli pracownicy mogą tylko pomarzyć o takim traktowaniu.