Apele, akcje uświadamiające i wiele tragedii, do których już doszło, nadal niestety nie wystarczają. Ludzie nadal zostawiają dzieci i zwierzęta zamknięte w nagrzanych samochodach. W poniedziałek około godziny 17 na parkingu przed delikatesami Piotr i Paweł na katowickim Bażantowie doszło niemal do kolejnej tragedii. Matka zostawiła 9-latka w nagrzanym, zamkniętym aucie na parkingu. Temperatura w słońcu przekraczała 30 stopni.
Chłopca uratował policjant z pracownikiem ochrony. Gdyby nie ich interwencja, mogłoby się skończyć tragicznie, tak jak historia 3-latki, którą rok temu w samochodzie zostawił ojciec.
Po jakimś czasie pozostawiony w aucie chłopiec zaczął tłuc rękami w szybę i wzywać pomocy. Krzyczał, że nie może się wydostać - wspomina w rozmowie z TVN24 komisarz Jacek Pytel, rzecznik prasowy komendy miejskiej w Katowicach.
Gdy chłopiec wołał o pomoc, przy aucie zebrał się tłum ludzi, którzy próbowali mu pomóc i szarpali za klamki. W końcu pojawił się ochroniarz, który wybił szybę. Na miejscu szybko znalazł się także policjant, który spisał matkę chłopca. Grozi jej teraz nawet 5 lat więzienia.