Niespełna dwa tygodnie temu Polskę zszokowała informacja o samobójczej śmierci 14-letniego Dominika Szymańskiego z Bieżunia. Chłopiec był prześladowany w szkole - rówieśnicy gnębili go za to, że nosił spodnie rurki i układał włosy. _**Jestem zerem**_ - napisał w liście pożegnalnym do matki zanim powiesił się na sznurówkach.
Matka Dominika ujawniła, że wcześniej wielokrotnie interweniowała w szkole syna.
We wrześniu powiedzieli, że nie ma miejsca dla Dominika w tym roku u szkolnego logopedy. Jak to nie ma? Przecież on ma rozszczep wargi, to chyba powinien być jako pierwszy przyjmowany - wyznała w rozmowie z Gazetą Wyborczą. On się potwornie bał pani od chemii. Jak wrócił po operacji z Warszawy, na pierwszej lekcji wezwała go do tablicy i wyzwała od głąbów.
Matka chłopca zimą po raz kolejny spotkała się z dyrektorem szkoły, przedstawiając sprawę i podając nazwiska sadystów gnębiących jej syna. Dyrektor poprzestał na przeniesieniu Dominika do innej klasy, a po jego samobójstwie mówił, że w ogóle nic nie wiedział o jego problemach.
Przed rokiem gimnazjum w Bieżuniu przeszło ewaluację, czyli ocenę ekspertów z MEN. Z ich raportu wynika, że ponad 19 proc. uczniów nie czuje się bezpiecznie na przerwach, a prawie 13 proc. - na lekcjach. 15 proc. uczniów twierdzi, że żaden nauczyciel nie pomaga im rozwiązywać problemów - pisze Fakt. Szkoła jednak nic z tym nie zrobiła. Teraz nie ma z kim tutaj rozmawiać, bo, jak stwierdziła dziennikarka Dużego Formatu - dyrektor szkoły, wychowawczyni Dominika, ksiądz uczący religii, szkolna psycholog oraz inni nauczyciele i burmistrz Bieżunia z żoną i żona sekretarza gminy pojechali na wycieczkę do Włoch. Udało im się załatwić dopłatę z funduszu socjalnego szkoły. Wszyscy są nieosiągalni dla dziennikarzy.
Podczas gdy dyrektor i nauczyciele nieżyjącego Dominika bawią się we Włoszech, uczniowie szkoły w Bieżuniu komentują na forach internetowych śmierć kolegi. Niestety, wciąż pojawiają się szokujące komentarze "dobrze, że zdechł". Zobacz: Ludzie NADAL SZYDZĄ z 14-letniego samobójcy z Bieżunia...
_**To jest sitwa, rozumie pani?**_ - stwierdził anonimowo rozmówca Gazety Wyborczej, który zgodził się opowiedzieć, co działo się w tej szkole. W szkole są dwie kategorie dzieci: ustawione, z Bieżunia, od rodziców, co to razem wódkę piją - to jedno. A ze wsi - to co innego, nigdy pochwały, czy docenienia nie dostaną. Jak syn raz kapci zapomniał, to dyrektor apel zrobił i na środek go wyciągnął, żeby przed całą szkołą poniżyć.
_
_