Daniel Olbrychski dwa tygodnie temu podczas rutynowej kontroli został przyłapany na jeździe z 0,9 promila w wydychanym powietrzu. Tłumaczył, że po trwającej do 3 nad ranem "kolacji" chciał się przewietrzyć jeżdżąc konno. Policjanci byli jednak zdania, że w tym stanie nie powinien niczym jeździć. Stracił prawo jazdy na trzy lata i musi zapłacić grzywnę w wysokości 10 tysięcy złotych. Zmienił zdanie po naradzie z żoną, która nie kryje swojego oburzenia faktem, ze sławni ludzie nie mogą anonimowo jeździć po pijaku.
Oboje zdążyli wyrazić skruchę w Dzień Dobry TVN. Olbrychski podkreślił, że nigdy wcześniej nie zdarzyła mu się taka wpadka, a wręcz nawet był dumny ze swojej nieskazitelnej przeszłości jako kierowcy. Zobacz: Żona Olbrychskiego: "Niesprawiedliwa jest dolegliwość kar dla osób znanych!"
Jak ujawnia Super Express, trochę minął się z prawdą.
W książce _**Dżentelmeni PRL-u**_, która trafi do księgarń 14 lipca, autorka Emilia Padoł pisze: Dwa razy przez alkohol stracił prawo jazdy.
W wydanej w 1992 roku autobiografii Anioły wokół głowy Olbrychski sam się do tego przyznaje:
_**Alkohol (...) dwukrotnie wywołał kolizje z milicją**_ - gdy odbierano mi prawo jazdy. Po pierwszej stracie dosiadł się do mojego stolika w restauracji ubek, który po wstępie "pan jest przecież patriotą" zaproponował zwrot dokumentu, w zamian za cykliczne dialogi. Wolałem chodzić piechotą. Drugie "pieszenie" było wynikiem starannie zaplanowanej akcji. Po spotkaniu z członkami Solidarności w mieście o nazwie - nomen omen - Piła, gdzie gospodarze hucznie nas ugościli, nazajutrz musiałem wracać do Warszawy. Nie zdążyłem wytrzeźwieć. Obstawiono wszystkie rogatki - wpadłem na jeden z patroli. Dmuchnąłem w balonik, pobrano mi krew do badania, a później odebrano prawo jazdy na pół roku - i słusznie...
Czyli niedawna utrata prawa jazdy jest już trzecim, a nie jak twierdził w telewizji Olbrychski, pierwszym przypadkiem w jego życiu.
Jak ujawnia autorka Dżentelmenów PRL-u, 3 butelki wina, które niedawno wypomniał mu biegły, to od lat stała dawka aktora:
Jak nieraz szczerze przyznawał, nie umie palić umiarkowanie ani pić wstrzemięźliwie ("albo trzy paczki dziennie i trzy butelki wina, albo wcale") - pisze Emilia Padoł.