Wygląda na to, że będąc gwiazdą wystarczy tylko przekroczyć próg kliniki odwykowej, aby zostać z miejsca uznanym za wyleczonego. Tak w każdym razie przedstawia się sprawa Amy Winehouse.
Niedawno donosiliśmy, że Amy, która została nominowana do nagrody Grammy aż w sześciu kategoriach, nie będzie mogła stawić się na gali. Władze amerykańskie nie chciały jej wydać wizy. Wystarczyło jednak, że Winehouse zdecydowała się pójść na odwyk pod koniec stycznia, a już jej wyjazd do USA ponownie stał się realny.
W poniedziałek piosenkarka wyrwała się na chwilę z kliniki odwykowej, aby złożyć wizytę w Ambasadzie USA w Londynie, gdzie negocjowała wydanie wizy. Przypomnijmy, że Amerykanie nie chcieli Winehouse u siebie po tym, jak Amy została aresztowana w Norwegii za posiadanie narkotyków.
Podobno tydzień na odwyku już pomógł piosenkarce. Świadkowie twierdzą, że podczas wizyty w urzędzie Winehouse wyglądała na zdrowszą i mniej zmęczoną niż zazwyczaj. Jednak ostateczna decyzja w sprawie wizy nie zapadła:
Nie podjęto na razie żadnej decyzji w sprawie gali rozdania nagród Grammy. - powiedział rzecznik prasowy wokalistki. Amy była na spotkaniu w towarzystwie pielęgniarki. Nie zakończyła jeszcze terapii i jest pod stałą opieką kliniki.