Początkowo 15-letni syn Justyny Steczkowskiej, Leon Myszkowski, próbował swoich sił jako bloger kulinarny i model. Nastolatek szybko polubił popularność i zaczął prowokować swoich "fanów" na Instagramie. Wykorzystał też popularność do zaatakowania nielubianej w swoim domu Edyty Górniak.
Teraz Leon udzielił pierwszego "poważnego" wywiadu, w którym mówi, że jest już przyzwyczajony do popularności i obecności mediów w swoim życiu. Właściwie to jest zadowolony z rozgłosu, jaki uzyskał:
Na pewno zakładając bloga, nie spodziewałem się, że wzbudzi on tak duże zainteresowanie. Totalnie nie liczyłem na tak duży rozgłos - wyjaśnia. (...) Myślę sobie, że może niektórzy dziennikarze chcieli mi zaszkodzić, a zrobili mi bardzo dobrze. Nie ukrywam, że mam z tego też pieniądze. W związku z tym dzięki mediom i temu, że o mnie tak dużo pisano, zarobiłem sto złotych.
Na szczęście Loen mógł liczyć na większe zarobki występując na wybiegu w roli modela. Twierdzi, że musiał to zrobić, bo chciał dorobić sobie do kieszonkowego. Kariera w modelingu nie jest jednak dla niego:
Wziąłem udział w tym pokazie tylko i wyłącznie po to, żeby sobie dorobić. To, co wydarzyło się później, to była jakaś masakra! Totalnie nie spodziewałem się, że ktoś zwróci na mnie uwagę i będzie o mnie pisał. Jestem przecież zwykłym dzieckiem, mam tylko znaną mamę, no ale naprawdę nie sądziłem, że ktoś mnie pozna. Bardzo się zdziwiłem, zresztą nie tylko ja! - powiedział. To jest tragiczny zawód, który polega na ciągłym czekaniu na telefon. To absolutnie nie dla mnie! Można to traktować w kategorii zabawy i zbieranie na kieszonkowe.
Leon dodał też, że "strasznie mu przykro" z powodu żartu ze "spaleniem matki".