Michał Witkowski w końcu postanowił ogłosić uroczyście to, co wszyscy podejrzewali od początku. Na swoim blogu celebryta wyjaśnia, że kompromitował się na pokazach, imprezach i ściankach, bo zbierał materiał do nowej książki. Wyznaje także, że w nowej powieści opisze i wyśmieje szafiarki, stylistki i gwiazdy. Wszyscy wzorowani na prawdziwych postaciach.
Witkowski niestety przesadził i przestał być śmieszny, gdy pojawił się na ściance w czapce oraz łańcuchem na szyi z symbolami SS. Czy nazywanie tego "artystyczną prowokacją" mu pomoże? Sam przyznaje jednak, że zamierza show biznes obnażyć, ale z niego nie zrezygnuje. Pisarz, a właściwie już zawodowy celebryta, tak uzależnił się od bycia popularnym, że nadal planuje bywać na ściankach i się lansować.
Na blogu Witkowski napisał:
A więc tak, kochani. Wszyscy, którzy podejrzewali, że zabawa z showbiznesem to jakiś artystyczny happening, który ma "przydać się do prozy", na pewno się ucieszą z tego, że właśnie tak było. Całe dwa lata happeningu i obserwacji do powieści o showbiznesie, która wyjdzie naprawdę niebawem!
Będzie to wielki babiniec. Babiniec, piekło kobiet w Babilonie zwanym Warszawą. Kobiet, które same stworzyły piekło, w którym mieszkają, kobiet, które się nawzajem obgadują w wywiadach dla portali… Tymczasem: umarł król, niech żyje król! Nie ma Miss Gizzi, to były tylko eksperymenty do prozy, ale ścianki zostają, bo jestem już uzależniony, tylko teraz wizerunek odwrotny. Będzie tam na pewno o tym, jak podstarzały, gruby facet z brzuchem i zakolami musiał konkurować o flesze z Macadamian Girl, i jak mu się udało nakładając czajniki na głowę przebić.
Będzie o tym, jak się myje zęby przed ścianką. Mnóstwo przydatnych informacji. I wątek fikcyjny - blogerki, która zwiedziona newsami o blogerkach i ich wystawnym życiu ucieka z domu (blok w Zgierzu) do Warszawy i musi - niczym ten Nikodem Dyzma - jakoś się wkręcić na tę pierwszą imprezę i na niej za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę, i koniecznie POZNAĆ KOGOŚ WAŻNEGO. Ale że jest brzydka i nosi aparacik i ogólnie jest pasztetem (wiecie, którą mam na myśli...)