Po trzech miesiącach zakończył się proces Oskara Groeninga, byłego oficera SS i księgowego z Auschwitz. Ponieważ były niemiecki żołnierz nie miał kontaktu z więźniami, żaden z ocalałych nie był wstanie go zidentyfikować. Pracował jednak ciężko na to, by wymordować miliony ludzi. Oskarżeniu udało się niepodważalnie wykazać, że to właśnie jego perfekcyjnie prowadzony spis przywłaszczanego majątku oraz rzeczy należących do ofiar obozu sprawiły, że machina śmierci działała tak wydajnie.
Groening nigdy nie brał bezpośrednio udziału w mordowaniu Żydów, Polaków czy Romów w obozie. Dlatego w trakcie procesu deklarował, że jest niewinny. 94-latek uważa, że jego praca nie miała nic wspólnego z wysyłaniem milionów ludzi do komór gazowych. Innego zdania był sąd, który uznał, że księgowanie zgarbionego mienia i nadzorowanie wydatków całego obozu to także część szczegółowo zaplanowanego ludobójstwa.
Groening został powiązany z 300 tysiącami ofiar - tyle więźniów zginęło w trakcie jego pracy w obozie - i został skazany na... cztery lata więzienia. Wychodzi po około 6 minut odsiadki za jednego zamordowanego.