Trzy tygodnie temu Daniel Olbrychski został zatrzymany przez policję do rutynowej kontroli. Funkcjonariusze poczuli od niego alkohol, więc przeprowadzili badanie alkomatem. Przyrząd wykazał 0,9 promila w wydychanym powietrzu. Aktor tłumaczył, że po kolacji z winem jechał do stajni, żeby pojeździć konno. Policjanci uznali, że w takim stanie lepiej żeby niczym nie jeździł i zabrali mu prawo jazdy. Kilka dni później w Dzień Dobry TVN żona aktora, Krystyna Demska-Olbrychska narzekała, że sławni ludzie są w Polsce traktowani niesprawiedliwie i nie mogą nawet anonimowo jeździć po pijaku.
Olbrychski dodał, że to jego pierwsze poważniejsze wykroczenie w życiu. Okazało się, że kłamał, bo 20 lat wcześniej sam się przyznał w autobiografii, że dwukrotnie zatrzymywano mu prawo jazdy.
Joanna Szczepkowska przypomniała mu w liście otwartym, opublikowanym w magazynie Plus Minus, że po śmierci Jana Pawła II publicznie deklarował, że nie weźmie do ust alkoholu, a "papież wyleczył mu płuca".
Postanowiłeś błysnąć przy okazji tak szczególnej jak śmierć Papieża i złożyłeś deklarację abstynencji - napisała aktorka. Niedotrzymanie tej obietnicy oznacza utratę honoru. Radzę Ci szczerze: nie rób show ze swojego procesu.
W obronie Olbrychskiego znów głos zabrała żona. W tygodniku Na żywo zapewnia, że z honorem Daniela jest wszystko w porządku, bo obiecywał poprawę tylko na rok. Sugeruje też, że to Szczepkowska ma problemy z alkoholem.
Mój mąż deklarował po śmierci papieża roczną abstynencję. Nie jest więc człowiekiem pozbawionym honoru - wyjaśnia w tabloidzie. Czasem warto wytrzeźwieć, Joasiu, zanim się zabierze głos, a jeszcze częściej przypiąć sobie język na agrafkę, kiedy mówimy o innych.
Czekamy na kolejną wizytę w Dzień Dobry TVN.