Mateusz Damięcki jest kolejną polską gwiazdą, która aspiruje do miana międzynarodowej. Oczywiście na aspiracjach się skończy, ale on dobrze o tym wie - chodzi tylko o to, by miał o czym opowiadać podczas wywiadów i szkolnych chałtur. Niedawno w programie Miasto Kobiet w TVN Style wyznał, że marzy mu się kariera w Hollywood. Zapytany, czy był kiedyś blisko takiej prawdziwej, amerykańskiej superprodukcji, opowiedział, że brał udział w nagraniu sitcomu. Było to dla niego wielkie przeżycie - siedział na widowni wśród 400 żywo reagujących osób.
Odkrył przy okazji nowe znaczenie słowa "sitcom" - wytłumaczył widzom, że pochodzi od tego, że ludzie siedzą na widowni i obserwują grę aktorów. Niestety, wyraz ten to skrót od "situation comedy" ("komedia sytuacyjna"). Według Mateusza to "komedia siedząca". Drogi Sygnecie, powinieneś znać się trochę na showbiznesie, jeżeli chcesz być jego częścią. Ale w sumie czego wymagać od chłopaka, dla którego telewizyjny serial jest "superprodukcją".