Zaskakujące, że ludzie bez żenady pokazujący się w tygodnikach jako "gwiazdy" nie potrafią się zachować w restauracji. Czy gdziekolwiek. Ciągle kontaktują się z nami kelnerki, które dostały od nich np 1 zł (albo mniej) napiwku... Są oczywiście wyjątki i o nich też piszemy.
Pracowałam w restauracji Tricaffe przy ul. Puławskiej w Warszawie - wspomina jedna z nich. Często odwiedzały nas gwiazdy. Agnieszka Dygant zamówiła zupę pomidorową (o której rozmawiała ze mną przez 10 minut). Widać było, że bardzo jej smakowała, ale nie zostawiła ani grosza napiwku. Dobre wrażenie zrobili na mnie za to Piotr Adamczyk, który przy zamówieniu soku pomarańczowego za 8 zł zostawił aż 20 zł, i Mandaryna, która do rachunku za 100 zł dała mi 10 zł.