Przypadkowe przedawkowanie leków na receptę to oficjalny powód śmierci Heatha Ledgera - tak brzmiało podsumowanie sporządzonego w Nowym Yorku raportu toksykologicznego.
Raport dotyczący śmierci australijskiego aktora stwierdza, że zmarł on na skutek ciężkiego zatrucia spowodowanego śmiertelnym połączeniem działania oksykodonu, hydrokodonu, diazepamu, temazepanu, alprazolamu i doksylaminy czyli mieszaniny środków przeciwbólowych, uspokajających i nasennych.
Zaraz po ogłoszeniu wyników badań, rodzina zmarłego wydała oświadczenie:
Z pokorą przyjmujemy jego śmierć. Zdajemy sobie sprawę, że takich rodzin jak nasza, która cierpi z powodu tragicznej straty dziecka, są miliony na całym świecie. Nieliczni tylko mogą zrozumieć tę pustkę, cierpienie i nieustające poczucie udręki, które odczuwają rodzice, kiedy ich syn odchodzi z tego świata przed nimi. Dzisiejsze rezultaty sekcji zwłok ucinają wszelkie spekulacje.
Chociaż nasz syn nie nadużył żadnego z przepisanych leków, dowiedzieliśmy się dzisiaj, że kombinacja tych środków była dla niego śmiertelna. Przypadkowa śmierć Heatha niech służy jako ostrzeżenie o ukrytym niebezpieczeństwie, jakie niesie za sobą mieszanie przepisanych leków, nawet w małych dawkach.
Nasza rodzina przeżyła niedawno szczęśliwe chwile, kiedy dwa tygodnie przed Nowym Rokiem Heath przyjechał do nas w odwiedziny. Te niezwykle cenne dni pozostaną w naszej pamięci. Dla większości ludzi na świecie Heath był dobrze zapowiadającym się aktorem o wielkim talencie. Dla tych, którzy znali go osobiście, był artystą wielkiej miary, którego pasją, oprócz aktorstwa, była fotografia, muzyka, szachy i reżyseria. Znaliśmy Heatha jako kochającego ojca, oddanego syna oraz lojalnego i wspaniałomyślnego brata i przyjaciela.
Bardzo cenimy sobie pomoc wspaniałych przyjaciół z całego świata. Rodziny rzadko doświadczają tak ciepłego i bardzo podnoszącego na duchu wsparcia, jakie jest nam dane. Jesteśmy za to nieskończenie wdzięczni.
Mamy prośbę do mediów, aby dały nam czas na przeżycie żałoby w prywatności, z dala od dziennikarzy i fotoreporterów.