Tydzień temu rodzinę Filipa Chajzera dotknęła niewyobrażalna tragedia. W wypadku samochodowym zginął jedyny syn prezentera, Maksymilian. Miał zaledwie 10 lat. Wracał z dziadkiem z kolonii. Do wypadku doszło pod Płońskiem. Policja bada okoliczności tragedii. Wieść o śmierci syna zastała Filipa w Stanach Zjednoczonych. Jak doniósł Fakt, wyjechał tam w podróż poślubną z nową żoną, Małgorzatą Walczak. Tym informacjom zaprzecza w dzisiejszym Super Expressie ojciec prezentera, Zygmunt Chajzer.
Nie było żadnego ślubu. Byli w Stanach z grupą przyjaciół. Tam również była moja córka, czyli jego siostra. Jaka podróż poślubna? Przecież nie było rozwodu z Julią - mówi dziennikarz. Filip jest rzeczywiście w kiepskim stanie, cały czas na proszkach, na silnych lekach. Jest w domu. Był tylko na konsultacjach. Jest pod stałą opieką psychologa, pomaga mu stowarzyszenie ofiar wypadków. Psycholog cały czas jest w kontakcie z Filipem. Staramy się mu wszyscy pomagać, codziennie rozmawiamy z nim. Julia, mama Maksa, jest w podobnym stanie jak Filip. Bardzo im współczujemy i staramy się wspierać jedno i drugie.
Jak ujawnia znajomy rodziny, tamtego tragicznego dnia Maks wracał z dziadkiem z obozu treningowego. Prosił, by zabrać go stamtąd wcześniej.
Chłopiec pojechał na obóz treningowy w tym samym czasie, kiedy tata wypoczywał za oceanem. Razem z dziadkiem Zygmuntem mieli go przywitać na lotnisku - relacjonuje informator tabloidu. Jednak Maksio zadzwonił z obozu i poprosił, aby go stamtąd zabrać. Te kilka dni przed powrotem taty miał właśnie spędzić w Płońsku. I tak się stało. Niestety, spotkania z tatą już nie doczekał.