Na początku lipca Bill Cosby przyznał się do odurzania swoich ofiar narkotykami i gwałtów, jakie w latach swojej popularności popełniał na niemal każdej współpracującej z nim kobiecie. Mimo że opinia publiczna i byli fani komika zdecydowanie się od niego odwrócili, wciąż nie brakuje osób, które uważają, że sprawa jest albo jedną, wielką pomyłką albo... nie warto zwracać na nią uwagi. Według osób broniących Cosby'ego winne są zgwałcone kobiety.
Niestety, wygląda na to 78-letni gwałciciel najprawdopodobniej nigdy nie odpowie za to, co zrobił, bo olbrzymia większość spraw już się przedawniła. Nie przeszkadza mu to więc w ciągłej walce o "dobre imię". Jak donoszą amerykańskie media, Cosby żąda od jednej ze swoich ofiar zwrotu pieniędzy. Wszystko dlatego, że kilka lat temu zapłacił jej za milczenie. Teraz twierdzi, że kobieta nie dotrzymała umowy.
Ofiarą jest Andrea Constand, którą Cosby przekupił w 2006 roku. Na fali wyznań kolejnych ofiar komika kobieta opowiedziała swoją historię w New Jork Timesie, za co Bill chce teraz zadośćuczynienia.
To świadome zaniedbanie doprowadziło bezpośrednio do kolosalnego naruszenia poufności - tłumaczą prawnicy komika. Pani Constand nie próbuje teraz wyprzeć się całej sytuacji sprzed lat, ale jedyne, na czym jej zależy, to ukrycie faktu, że już raz jej zapłaciliśmy.
I tak wyszedł na tym nieźle. Dzięki tym pieniądzom jeszcze przez 9 lat mógł poudawać sympatycznego starszego pana.