Aktorska kariera Julii Pietruchy, znanej głównie z telewizyjnego serialu Blondynka, nie przynosi jej ostatnio rozgłosu. Aktorka znalazła inny sposób na promocję. Na swoim Facebooku prowadzi coś w rodzaju pamiętnika w którym publikuje długie wpisy o wstrząsających wydarzeniach ze swoich podróży.
Pietrucha podzieliła się z fanami kolejnym niecodziennym zdarzeniem. Wyznała, że zjadła... psie mięso. Zapewnia, że nie wiedziała o tym kupując je i prosi swoich fanów o opinię, czy niechęć wobec "psiny" nie jest przypadkiem hipokryzją...
Zjadłam dziś psie mięso. Przez zupełny przypadek. Wbrew mojej woli - wyznaje aktorka. Zanim się zorientowałam, było już za późno. Trafiliśmy na bazar. Głodni, po całym dniu jazdy motocyklem. Rozglądaliśmy się za jedzeniem. Minęliśmy grillujące się wieprzowe szaszłyki, kaczkę na rożnie. W sekcji surowego mięsa zobaczyłam na sprzedaż dwa koty i psa. Kobiety za ladą zaczęły wydawać z siebie dźwięki: miau miau, hau hau. Wróciliśmy po szaszłyki. Jan zamówił dwa. Wyglądały troche inaczej niż te, które widzieliśmy chwile wcześniej na grillu, ale byliśmy już tak wygłodzeni, że nie przeszło nam przez myśl zakwestionowanie ich pochodzenia. Po powrocie do domu przyrządziliśmy kanapki. Mięso okazało się być niejadalne. Żylaste, pełne kości, nie do przełknięcia. Zorientowaliśmy się, że nasze pierwsze wrażenie było słuszne. To nie była wieprzowina.
Mam do Was pytanie, bo ja zaczęłam sie nad tym zastanawiać. Czy istnieje różnica pomiędzy zjedzeniem psa a świni? Tutaj ludzie nie maja oporów, zjedzą wszystko. Czy świnie, krowy, kurczaki setkami ginące w dramatycznych warunkach, ale lądujące na naszych stołach, zasługują na mniej empatii niż psy czy koty? Czy w naszej srogiej ocenie "barbarzyńskich azjatyckich przysmaków" nie ma cienia obłudy? Ja wzdrygam sie na te widoki z bazaru, ale pho z kurczakiem zjem... Wypowiedzcie się prosze.