Walter Palmer stał się niespodziewanie dla siebie najsłynniejszym dentystą na świecie. Jego "popularność" to efekt bulwersującej sprawy zabicia lwa Cecila, symbolu paru narodowego w Zimbabwe. Zapłacił za tę "przyjemność" 55 tysięcy dolarów. Na szczęście wygląda na to, że to już koniec jego kariery. Byli klienci trzymają kciuki za to, żeby wrócił do Zimbabwe i trafił do tamtejszego więzienia. Przypomnijmy: Zebrano już 100 TYSIĘCY PODPISÓW pod wnioskiem o ekstradycję dentysty z USA do Zimbabwe!
Dziennikarze dotarli też do jego żony, 56-letniej Tonette, która dzieli swoje pasje z mężem i, tak jak on, również zabija dla przyjemności zwierzęta. Ich dwa domy oraz gabinet Tonette "ozdobione" są wspólnymi trofeami. Kobieta ma siedem licencji "sportowych", które uprawniają ją do połowów na Florydzie i polowania na Alasce.
Palmerowie są właścicielami willi na przedmieściach Minneapolis i "domku letniskowego" wartego milion dolarów wybudowanego na Florydzie. Podobno obydwie posiadłości są już tak zapchane myśliwskimi trofeami, że eksponaty zaczęto przenosić do gabinetu dentystycznego Palmera.
Małżeństwo sadystów od ubiegłego weekendu ukrywa się przed mediami. Ani Walter, ani Tonette nie chcą komentować sprawy.
Robią to za nich na szczęście organizacje zajmujące się prawami zwierząt. Przypomnijmy: Protestujący przed domem dentysty-mordercy lwa: "GNIJ W PIEKLE, nie masz duszy!"
Życzymy im, żeby ludzie nigdy o niech nie zapomnieli.