Zabawne - Natasza Urbańska twierdzi, że to przez nas ludzie jej nie lubią i że dlatego nie jest pewna, czy będzie reprezentować Polskę na Eurowizji. Racja - przypominamy często o tym, że rozbiła małżeństwo Józefowicza, ale czy to my ją do tego popychaliśmy? Gwiazdy tak lubią obwiniać media za swoje życiowe wybory...
Najwięcej sympatii straciła chyba po tym, jak wyniośle i bez klasy zachowała się, gdy przegrała z Agnieszką Włodarczyk w finale Jak ONI śpiewają. Zapewniamy - z tym również nie mieliśmy nic wspólnego :)
Urbańska broni się też przed posądzeniami, że jest faworyzowana przez TVP. Mimo tego, że żyje za pieniądze z abonamentu, zarabiając 40 tysięcy złotych miesięcznie za nic, oraz otrzymała "dziką kartę", upoważniającą ją do walki o reprezentowanie Polski, mimo że jeszcze nikt nie słyszał jej piosenki!
Piosenka będzie raczej szybko - zapowiada Urbańska. Na pytanie, czy wszystko jest ustawione, odpowiada:
Nie, nie sądze, że wygram. Nie mam złudzeń, że ludzie mnie nie lubią. Zapewne na skutek plotek i oszczerstw, których autorem jest m.in. Pudelek.
Ja nie chciałam dzikiej karty - tłumaczy się. Do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy ją przyjąć. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki.
Dlaczego jednak przyjęła? "Namówili ją znajomi."
Przekonuje też, że nie zależy jej za bardzo na udziale w konkursie (na wypadek gdyby mimo bycia faworyzowaną nie udało jej się wygrać eliminacji): Eurowizja daje trochę popularności. Kiedyś miała duże znaczenie, teraz je utraciła.
Przypomnijmy zeszłoroczny utwór Nataszy - "I like it loud": Posłuchaj! (ale to nieprzebojowe...)