Od początku lipca mieszkańcy Wysp Owczych biorą udział w specyficznej formie "rozrywki", będącej w rzeczywistości brutalnym polowaniem na grindwale, walenie z rodziny delfinowatych, które nazywane są oceanicznymi delfinami. Masowe mordowanie zwierząt, które przypływają w tym czasie do brzegów, władze Wysp Owczych uzasadniają "tradycją", ale patrząc na drastyczne nagrania i zdjęcia z polowań, trudno znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie.
Wczoraj w miejscowości Sandavagur na wyspie Vagar doszło do kolejnego polowania, w którym uczestniczyło ponad 500 osób. Mieszkańcy wioski zebrali się na plaży i czekali na zwierzęta uzbrojeni w noże i harpuny. Instynkt grindwali nie pozwala im na odpłynięcie, jeśli w stadzie zauważą rannego osobnika. Woda w zatoce błyskawicznie stała się czerwona.
Mieszkańcom usiłowali przeszkodzić pracownicy organizacji Sea Shepherd, która od lat protestuje przeciwko brutalnym polowaniom na grindwale. Aktywiści przypłynęli na Vagar motorówką i usiłowali wypędzić zwierzęta na otwarte morze, ale... zostali zatrzymani przez lokalną policję. Wszystko dlatego, że polowania na delfiny są na Wyspach Owczych legalne i "usankcjonowane wielopokoleniową tradycją".
Rząd Wysp Owczych wyjaśnił, że policja musiała przepędzić protestujących ekologów, bo... polowania są dla nich niebezpieczne.
Rząd ceni sobie prawo do protestu, ale naruszenie naszych przepisów musi skutkować niezbędnymi działaniami policji. Utrudnianie polowań na grindwale może być niebezpieczne. Naraża ludzi i mienie na niebezpieczeństwo. Wykorzystanie grindwali jako pożywienie jest na Wyspach Owczych legalnym działaniem. I tak jak ludzie mają prawo do wolności słowa i pokojowych protestów, tak prawem mieszkańców Wysp Owczych jest korzystanie z ich zasobów naturalnych - napisano.
Naprawdę powinni to porównywać z wolnością słowa?