Sikhowie, myleni często z Muzułmanami, w rzeczywistości nie mają nic wspólnego z Islamem. Religia ta powstała w XV wieku w hinduskiej prowincji Pendżab. Dziś sikhizm wyznaje około 25 milionów ludzi na całym świecie. Sikhowie są łatwo rozpoznawalni, gdyż jedną z zasad tej religii - jednym z pięciu "K" - jest zakaz ścinania włosów, a dokładniej nakaz zapuszczania ich "na znak doskonałości boga". Włosy chronione są przez turban, zwany Dastaar.
Z tego właśnie powodu historia, która wydarzyła się w nowozelandzkim Takanini jest tak wyjątkowa. Kilka dni temu doszło tam do wypadku z udziałem 5-letniego chłopca, którego potrącił samochód. Świadkiem był 22-letni student, Harman Singh - do zdarzenia doszło bowiem na przeciwko jego domu. Mężczyzna podbiegł do dziecka i pomagał udzielać pierwszej pomocy - zdjął z głowy turban i tamował w ten sposób krew płynącą z jego rany w głowie.
Złamał tym samym jedną z najważniejszych zasad swojej religii, ale, jak twierdzi, nie mógł postąpić inaczej.
Zobaczyłem dziecko leżące na ulicy i opatrującą go kobietę. Krwawił, więc zdjąłem mój turban i tamowałem krwawienie - wspomina Singh w rozmowie z New Zeland Herald. Nie myślałem o moim turbanie, myślałem, żeby pomóc temu chłopcu. Musiałem to zrobić. Pomaganie to mój obowiązek.
Chłopiec, któremu pomógł Harman, szedł do szkoły, kiedy został potrącony przez samochód. Lekarze określają jego stan jako stabilny.