Małżeństwo Kamila Durczoka i Marianny Dufek Durczok od kilku lat istniało tylko na papierze. Przez 14 lat mieszkali osobno. Dziennikarz korzystał z "uroków" życia stolicy, podczas gdy jego żona wychowywała syna na Śląsku. Z czasem wizyty Durczoka w domu stały się coraz rzadsze. Coraz częściej mówiono zaś o tym, co dzieje się w redakcji Faktów TVN.
Gdy na jaw wyszły wstydliwe sekrety gwiazdora, Marianna Durczok stanęła publicznie po stronie męża. Razem z firmą PR-ową walczy o ocieplenie jego wizerunku. Nawet gdy wewnętrzna komisja TVN-u potwierdziła przypadki molestowania i mobbingu, żona dziennikarza zapewniała, że to wszystko nieprawda. Myślicie, że naprawdę w to wierzy?
Kiedy Durczok został zwolniony z pracy i, jak twierdzi żona, trafił do szpitala, żona została jego rzecznikiem prasowym. Robiła wszystko, żeby sam skompromitowany dziennikarz nie musiał wypowiadać się na swój temat. Tak chyba doradziła im forma PR-owa.
W nowej rozmowie z Dziennikiem Zachodnim Marianna wyraża żal, że znajomi Durczoka nie poszli za jej przykładem.
O ile ja znalazłam wokół siebie wiele przyjaznych osób i mogłam liczyć na swoich przyjaciół, o tyle Kamila spotkała ogromne rozczarowanie. Oprócz małej grupki osób, reszta zapadła się pod ziemię - narzekała Marianna Durczok.
Widocznie uwierzyli artykułom Wprost i Newsweeka. Warto przy okazji przypomnieć, że Newsweeka Kamil nigdy nie pozwał, mimo że cytował równie mocne wspomnienia jego byłych pracowników. Widocznie nie chce zaczynać procesu z Tomaszem Lisem.
Ostatnio byłego szefa Faktów widziano z żoną w sopockiej marinie, gdzie cumuje łódź Durczoka o nazwie... "Rurku".