W ubiegłym tygodniu w Stanach zadebiutował film Straight Outta Compton poświęcony życiu i twórczości jednego z najsłynniejszych producentów hip hopowych i raperów, Andre Romelle'a Younga, znanego lepiej jako Dr. Dre. Przy okazji na sklepowe półki trafiła nowa płyta artysty, która jest pierwszym jego krążkiem wydanym od 15 lat. Niestety, promocja filmu i płyty nie przebiega tak, jak to zaplanowano.
Film przedstawia historię grupy N.W.A, w której działał Dr. Dre. Tuż po premierze okazało się, że życie gwiazdora zostało w nim trochę "wybielone". W filmie nie znalazł się między innymi wątek pobicia raperki Dee Barnes, którego dopuścił się Dre w 1991. Jego koledzy z zespołu mieli powiedzieć, że "zasłużyła" sobie na taką "karę".
Dee Barnes przypomniała o tym incydencie na Facebooku, zaznaczając też, że nie była jedyną pobitą kobietą. Dre znęcał się także nad piosenkarką Michel’le, która jest matką jednego z jego synów.
Pierwszy raz, kiedy mnie uderzył, leżeliśmy obydwoje na łóżku i płakaliśmy - wspomina Michel’le. Ja płakałam, bo byłam w szoku i wszystko mnie bolało, ale nie wiem, dlaczego płakał Andre. Potem co chwila mnie przepraszał i mówił, że bardzo żałuje.
Dr. Dre postanowił przeprosić publicznie swoje ofiary. Na łamach New York Timesa ukazało się oficjalne oświadczenie w tej sprawie. Raper tłumaczy, że był wtedy młody i bardzo żałuje tego, co zrobił.
25 lat temu byłem młodym chłopakiem, który za dużo pił i nie miał żadnego planu na życie. Wiem, że to żadne wytłumaczenie. Jestem żonaty od 19 lat i każdego dnia pracuję nad tym, żeby być lepszym człowiekiem dla mojej rodziny, po drodze szukając wielu wskazówek. Robię wszystko, żeby już nigdy nie przypominać tamtego faceta. Przepraszam kobiety, które zraniłem. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem i wiem, że to będzie miało wpływ na całe moje życie - napisał.
Damskiego boksera poparła też firma Apple, promująca jego nową płytę i film. Władze koncernu stwierdziły, że są pewne tego, że ich podopieczny się zmienił i już nigdy nie pobije żadnej kobiety.
Trzymamy za słowo.