Decyzja Małgorzaty Pieńkowskiej o wzięciu udziału w Tańcu z gwiazdami dla wielu osób była zaskoczeniem. W rozmowie z Super Expressem aktorka zapewnia, że od dawna miała na to ochotę, tylko jakoś się nie składało.
Z doświadczenia wiem, że wszystko w życiu ma swój czas. Już wcześniej dostawałam propozycję od producentów, ale wtedy ze względu na inne obowiązki i terminy nie mogłam jej przyjąć - ujawnia aktorka. A teraz tak się poukładało, że mogłam. Udział w tym show jest w ogromnym kontraście do tego, co robiłam do tej pory. Ostatnio zagrałam monodram "Zofia" w Teatrze Powszechnym, który był bardzo wymagający. Monodram jest bardzo smutny, wymagający skupienia aktora i widza. To całkowicie inny rodzaj rozrywki, a taniec wydaje mi się niezwykle atrakcyjny, by pokazać siebie z całkiem innej strony.
Podobno powód jej decyzji jest jednak bardziej prozaiczny. Prawie trzy lata temu Pieńkowska postanowiła sprawdzić, czy istnieje życie poza telenowelą. Odeszła z M jak miłość, żeby zająć się produkcją teatralną. Niestety, już pierwszy spektakl pozbawił ją wszystkich oszczędności. Pieńkowska musiała przeprosić się z producentami telenoweli i przekonać ich, by przyjęli ją z powrotem. Zostały jej jednak długi do spłacenia. Zobacz: Pieńkowska wraca do "M jak miłość"! Zabrakło jej pieniędzy!
Nie będę głośno mówiła o swoich obawach, bo jeszcze mi się to zdarzy - zwierza się aktorka. A czego nie mogę się doczekać? Pierwszego life'a, który Polsat przewidział na 11 września. Na początek zmierzę się z najmłodszym tańcem latynoamerykańskim, czyli z cha-chą. Podchodzę do tego jak do roli aktorskiej. Zależy mi, by występ był jakąś opowieścią, a nie tylko samymi figurami.
Będziecie jej kibicować?