Ta historia brzmi trochę jak scenariusz kolejnej części Kac Vegas. Wydarzyła się w Pekinie. W niedzielę Paweł Fajdek wywalczył złoto w trakcie lekkoatletycznych mistrzostw świata. Nie dał szans rywalom – w swojej najlepszej próbie uzyskał 80,88 m, rzucił o 2,33 m dalej niż drugi Dilszod Nazarow. Tym samym po raz drugi w karierze został mistrzem świata w rzucie młotem. Nie cieszył się zbyt długo swoim trofeum gdyż... "zgubił je" w kilka godzin po zawodach.
Media podają dwie sprzeczne wersje. Podczas, gdy polskie gazety i portale piszą, że mistrz świata zgubił medal, chińskie i brytyjskie ze szczegółami opisują zupełnie inną wersję wydarzeń. Według lokalnej gazety zupełnie pijany Polak wracał z imprezy, podczas której hucznie świętował wygraną. Taksówkarzowi, który odwiózł go do hotelu zapłacił... dopiero co zdobytym złotym medalem. Taką wersję podał mężczyzna, z którym rozmawiali chińscy dziennikarze. Opowiedział, że Fajdek był tak pijany, że musiał mu pomóc wysiąść z taksówki i tam przejęli go od niego pracownicy hotelu.
Z taksówkarzem szybko skontaktowała się polska ambasada i ten bez problemów oddał medal. Jak na razie Fajdek nie skomentował historii, o której rozpisuje się europejska i chińska prasa. Może to świadczyć o tym, że jest prawdziwa. Albo że ma naprawdę dużego kaca.
Mimo wszystko gratulujemy wygranej!